Świadectwo powołania – s. Maria Emilia

DZIŚ JEZUS… czyli o moim przechodzeniu od nonsensu do wiary!

PowMariaEmiliaołanie do pójścia za Jezusem drogą życia zakonnego to najwspanialsza rzecz, jaka mogła mi się w życiu przydarzyć, największa przygoda mego życia- to niczym niezasłużony dar łaski Bożej, ale i zadanie, którego wypełnienie staje się absolutną życiową pasją! A jak się to zaczęło? Każde powołanie jest wielką i niepowtarzalną tajemnicą miłości między Bogiem a człowiekiem. Jest Bóg, który się objawia, mówi, zaprasza, wzywa… i jest człowiek, który -jeśli tylko tego pragnie- zdolny jest usłyszeć głos Boży, rozpoznać go wśród wielu innych głosów, odpowiedzieć i pójść za nim… To niekończący się nigdy dialog miłości…

Urodziłam się i wychowałam w wierzącej, katolickiej rodzinie, choć śmiało można mnie było zaliczyć do tzw. „niedzielnych katolików”. Nie należałam nigdy do żadnego ruchu czy grupy modlitewnej, a cała moja styczność z Kościołem ograniczała się do uczestnictwa w niedzielnej Mszy św., spowiedzi i okresowych praktyk religijnych w tzw. „mocnych” okresach liturgicznych- Adwent, Wielki Post. W czasie dojrzewania, który w moim przypadku był czasem szeroko pojętego «buntu», zbuntowałam się i odrzuciłam wszystkie te zewnętrzne praktyki, które nagle wydały mi się być jakimiś bezmyślnie powtarzanymi tradycyjnymi rytuałami i jako takie odbierałam jako zupełnie niezrozumiałe, sztuczne i pozbawione sensu, a tym bardziej odniesienia do mego życia. I tak, stopniowo zaczęłam wewnętrznie i zewnętrznie oddalać się od Boga i Kościoła, szukając sobie innych, „pozakościelnych” autorytetów i odniesień życiowych. Wydawało mi się, że robię to, by być prawdziwie wolną – tymczasem byłam jak ten zbuntowany syn marnotrawny, który oddalił się od ojca w poszukiwaniu szczęścia na własną rękę – i pamiętamy jak to się skończyło… Na szczęście Bóg w swoim wielkim miłosierdziu nigdy nie odwrócił ode mnie swego pełnego miłości spojrzenia i ciągle na nowo, na różne sposoby pociągał mnie ku sobie więzami miłości…

Jednym z ważniejszych, przełomowych w moim życiu momentów, było moje uczestnictwo w rekolekcjach dla młodzieży („Szkoła Kontaktu z Bogiem” prowadzona przez OO. Jezuitów w Sanktuarium Maryjnym w Świętej Lipce, na Warmii- październik 2000r.). Klimat modlitewnego milczenia, czytanie i medytowanie Słowa Bożego, całodzienne wystawienie i adoracja Najświętszego Sakramentu, głębokie przeżycie sakramentu spowiedzi, Mszy św., kierownictwo duchowe… To był dla mnie rzeczywiście „czas łaski od Pana”, a ja czułam, że chłonę to wszystko jak ta „zeschła, spragniona wody ziemia”. Doświadczenie tego wyjątkowego czasu wniknęło gdzieś we mnie -spadło jak jakieś nowe ziarno na glebę mego serca- i choć na pozór moje życie się nie zmieniło, nie wydarzył się żaden spektakularny cud mej przemiany, to Pan tę przemianę już we mnie rozpoczął i powoli prowadził ją dalej…

Zapragnęłam szczerze wrócić do Boga i Kościoła, bardziej świadomie włączyć się w życie parafialne… Włączyłam się w scholę młodzieżową, zaczęłam częściej chodzić do kościoła na Mszę św., na osobistą modlitwę i adorację Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie, znalazłam stałego spowiednika, częściej czytałam i modliłam się Słowem Bożym… Absolutnie najważniejszym doświadczeniem tego czasu był udział w liturgii Kościoła przeżywanej jako moje prawdziwe, osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem, który jest Żywą Osobą, który chce wejść ze mną w relację… To właśnie w liturgii rozpoznałam Żyjącego Pana, który -w mocy swego Ducha- ciągle na nowo staje się obecny i wkracza w moje życie, staje przede mną tu i teraz cały, mówi do mnie w swym Słowie i w sakramencie to wypełnia: dziś dokonuje tego, o czym mówi! Czytając sobie codziennie fragment Ewangelii przeznaczony na dany dzień mówiłam sobie: „Dziś Jezus mówi mi…”, ale kiedy potem -uczestnicząc we Mszy św.- słyszałam te słowa proklamowane przez kapłana działającego in persona Christi, w sposób niezwykle realny czułam, że to rzeczywiście sam Jezus mówi to dziś do mnie – tu i teraz…in On sam chce dziś we mnie tego dokonać: chce dziś być dla mnie, chce dziś do mnie mówić, chce mnie dziś nauczać, chce mnie dziś uzdrawiać, chce mi dziś przebaczać, chce mnie dziś przemieniać, chce mnie dziś posyłać do innych z Dobrą Nowiną o zbawieniu…

Po tym jak zaczęłam odkrywać Jezusa jako prawdziwą, żywą Osobę -a w Nim i przez Niego zaczęłam też otwierać się na nowo na relację z Osobą Boga Ojca i Ducha Świętego- zauważyłam, że pojawiła się we mnie nowa, inna niż dotąd perspektywa patrzenia na rzeczywistość. Zaczęłam czuć się w sposób cudowny zależna od Boga, jako od Tego, który zapragnął mnie i stworzył z miłości, który mnie zna doskonale, który mnie kocha i daje mi wszystko, czego potrzebuję, który pragnie mnie prowadzić ku pełni życia. Odzyskanie takiej perspektywy wypełniło moje życie głębokim pokojem, radością i wzbudzało coraz bardziej pragnienie i gotowość szukania i realizowania w moim życiu woli Bożej, którą odbierałam jako ten przedziwny plan miłości Boga wobec mnie i mego życia. Rozczytywałam się w Ewangelii, bo odczuwałam ogromną potrzebę i pragnienie poznania Jezusa- kim On jest, jaki jest, co myśli, co lubi, czego pragnie… Słowo Boże zaczęło powoli wyznaczać rytm mojemu życiu. Pogłębianie mojej relacji z Chrystusem zaowocowało w końcu pragnieniem «bycia z Nim», obrania takiej formy życia, która umożliwiałaby mi naśladowanie Jezusa „bardziej z bliska”, pójście za Nim Jego drogą, obranie Jego stylu życia- na chwałę Boga i dla zbawienia ludzi!by Tony Hisgett

I tak zaczęłam -z Bożą pomocą- rozeznawać moje powołanie. W tym szczególnym (trzeba przyznać, że i dość trudnym) czasie bardzo pomagała mi właściwa lektura, rozmowy z różnymi osobami dzielącymi się swym własnym doświadczeniem, regularna spowiedź i kierownictwo duchowe, a nade wszystko częsta, przedłużona modlitwa adoracyjna- wszystko to dawało mi wiele światła i umacniało w tych moich poszukiwaniach. W obliczu różnych przeciwności odwagi dodawała mi myśl, że skoro tyle osób „ma prawo” na różne sposoby marnować sobie życie, to ja mam prawo zrobić wszystko, co mogę, by moje życie przeżyć prawdziwie, dobrze i pięknie- odczytując i realizując wolę Bożą: wezwanie do świętości! Kiedy w końcu zaczęłam myśleć o życiu zakonnym -jako o owej drodze radykalnego opowiedzenia się i pójścia za Panem- zetknęłam się wówczas (głównie przez internet) z wielością zgromadzeń i wielką różnorodnością charyzmatów, duchowości i posług – co wzbudziło we mnie nowe wątpliwości. Wtedy pewna mądra osoba uspokoiła mnie mówiąc, że jeśli taka będzie Jego wola -Bóg sam postawi na mojej drodze konkretne osoby, konkretny charyzmat, konkretną rodzinę zakonną i dane mi będzie rozpoznać, że to właśnie to, do czego mnie Bóg zaprasza, to, co dla mnie właściwe, najlepsze… I tak też się stało.

Wkrótce dane mi było poznać Siostry Uczennice Boskiego Mistrza należące do Rodziny Świętego Pawła. Jest to rodzina zakonna (choć ściśle mówiąc w jej skład wchodzi 10 instytutów- 5 zakonnych i 5 świeckich), którą Bóg -przez bł. ks. Jakuba Alberionego- wzbudził w Kościele dokładnie 100 lat temu, aby była „św. Pawłem żyjącym dzisiaj” i kontynuującym dzieło ewangelizacji świata. Na wzór św. Pawła apostoła, który jako doskonały uczeń Jezusa doszedł do takiego z Nim utożsamienia, że mógł prawdziwie wyznać: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20), członkowie Rodziny Świętego Pawła starają się żyć Jezusem jako jedyną Drogą, Prawdą i Życiem i dawać Go współczesnemu światu przez różnorakie formy działalności apostolskiej.

W Rodzinie tej Uczennice Boskiego Mistrza pełnią posługę modlitwy wstawienniczej- adorując Jezusa Eucharystycznego w dzień i w nocy, modlą się w intencji pracowników i użytkowników środków społecznego przekazu, w intencji wszystkich współczesnych ewangelizatorów przekazujących Dobrą Nowinę o zbawieniu w Jezusie Chrystusie, a zwłaszcza w intencji kapłanów i tych, którzy do kapłaństwa się przygotowują. Szczególną modlitwą otaczają one kapłanów i osoby konsekrowane, które na drodze swojego powołania doświadczają różnorakich trudności, kryzysów, choroby, starości oraz modlą się za nich po śmierci. Przez modlitwę i różne formy działalności apostolskiej siostry starają się dopomagać, by liturgia Kościoła coraz bardziej stawała się dla wiernych przestrzenią łaski, w której wchodzą oni w realne -żywe i osobiste- spotkanie z Trójjedynym Bogiem, nawiązują i umacniają swoją relację z Chrystusem Panem, dają Mu się kształtować, przemieniać, uświęcać i posyłać do świata.

Obecnie mija już 10 lat od kiedy zdecydowałam się pójść za Jezusem, by stawać się Jego uczennicą i apostołką w Zgromadzeniu Sióstr Uczennic Boskiego Mistrza, należących do Rodziny Świętego Pawła. Jestem z tego faktu bardzo szczęśliwa i głęboko przekonana, że właśnie ta konkretna duchowość i misja została mi wskazana i dana przez Pana jako owa moja droga do świętości. Wsparta łaską Bożą każdego dnia z radością podejmuję na nowo tę drogę i staram się uczyć się Chrystusa, otwierać się na Jego Ducha, tak, by mógł mnie On stopniowo przemieniać w siebie- aż do „prawdziwie żyje we mnie Chrystus!”.

Gorąco proszę Pana, aby umocnił swą łaską tych wszystkich, którzy odczuwają w swym sercu głos wezwania Bożego, aby nie lękali się odpowiedzieć Panu zawierzając Mu samych siebie-
On chce naprawdę jedynie naszego prawdziwego dobra, szczęścia i spełnienia!
On sam jest Prawdziwą Drogą ku Życiu! Niech będzie Bóg uwielbiony!

 PS: …a co dziś Jezus mówi do Ciebie???

 

s. Maria Emilia Kąkol pddm

emilia.pddm@gmail.com